sobota, 15 sierpnia 2015

28.

" Przypuszczam, że każda miłość koniec końców, schodzi z chmur na ziemię. "

- Ślub już za dwa dni. To znaczy pojutrze. POJUTRZE. Jutro i jeden dzień! - krzyknęłam przerażona i podniosłam się z kanapy, zwalając przy tym Muffina z moich kolan. Fuknął i spiorunował mnie swoim kocim wzrokiem, wyraźnie niezadowolony.
- Plus dziesięć punktów za spostrzegawczość. - odezwała się Noel, przeglądając internet na swoim laptopie.
- Ty nic nie rozumiesz! Ja o tym zapomniałam! Nie mam co na siebie włożyć! - zawołałam, przygryzając wargę. Myślałam o tym gorączkowo przez całe dwie minuty, aż w końcu odłożyłam jej komputer na bok i pociągnęłam ją za rękę.
- Hej hej, co ty robisz?!
- Jedziemy do galerii, nie ma czasu do stracenia. - oznajmiłam. - No ruszaj się! - pogoniłam ją, a ona pokazała mi język i pobiegła na górę się ubrać, bo od samego rana nadal siedziała w piżamie. Kiedy ona przeglądała swoją szafę, ja ponownie zatelefonowałam do Luke'a. Nie było go od dwóch tygodni, bo razem z zespołem wyjechał do Australii, do swojego rodzinnego miasta. Obiecał, że wróci na wesele i mam nadzieję, że tej obietnicy dotrzyma. Martwiło mnie tylko to, że ostatnio strasznie mnie zbywał, nie rozpisywał się i nie rozgadywał tak jak miał to w zwyczaju. Niall i Noel mówią, że po prostu jest zajęty, i mam nadzieję, że to tylko jedyny powód. 

*

- Luke, ślub już za dwadzieścia cztery godziny. Błagam odezwij się... - jęknęłam cicho do telefonu. Odłożyłam go na bok i podwinęłam nogi pod brodę. Siedziałam na ganku, a delikatny wietrzyk muskał całe moje ciało i swoim dotykiem chociaż trochę mnie uspokajał. Przymknęłam powieki i wsłuchałam się w szumienie drzew, one także dodawały mi otuchy. Robiłam głębokie oddechy, tak jak nakazał mi lekarz, nie mogę pozwolić, aby ta sytuacja wytrąciła mnie z równowagi. Moja choroba musi dać sobie spokój przynajmniej teraz, kiedy nazajutrz ma odbyć się ważny dzień dla mojej mamy. Z każdą chwilą moje serce powoli się uspokajało, ale w głowie nadal tkwiło zdenerwowanie.
- Zdąży, nie martw się na zapas. - usłyszałam głos Nialla i chłopak usiadł na schodku obok mnie. Nawet nie wiem kiedy się tutaj zjawił, w domu od wczoraj panowało zamieszanie kiedy to przyjechał Alex. On, Noel i Charlie potrafili stworzyć trzyosobowy gwar przez który ciężko było się przebić.
- Mówisz tak już od tygodnia. - zauważyłam.
- Bo mam rację. - powiedział, ale sam dobrze wiedział, że to tylko czyste przypuszczenia. W jego głosie również tkwiła nutka niepewności.
- Zastanawia mnie tylko... dlaczego? Dlaczego nie wyśle chociażby głupiego smsa? - odwróciłam do niego głowę, a on wzruszył ramionami.
- No wiesz. Jest w trasie, mają występy, różne spotkania... Zapewne nie ma zbyt wiele czasu na...
- Przestań. - przerwałam mu w pół zdania, więc zrobił jak nakazałam. - Jakoś ty zawsze dajesz mi znać, że żyjesz. Obydwoje wiemy, że nie jest aż tak zapracowany, żeby nie mieć trzech sekund, Niall. - wstałam i naburmuszona skierowałam się do domu, zostawiając blondyna samego. W nocy kręciłam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. W głowie cały czas kotłowało mi się mnóstwo myśli, przed oczami widziałam już najczarniejsze scenariusze. Co chwilę sprawdzałam telefon, w duchu cichutko licząc na to, że Luke nagle wyśle jakąś wiadomość, że już jest, albo sam wpadnie do mojej sypialni. Gdy zegarek wskazał trzecią w nocy, przestałam się łudzić. Moje życie to nie komedia romantyczna z cudownym, szczęśliwym zakończeniem. Luke nie przyjdzie.

...


Noel wpadła do mojego pokoju dokładnie o godzinie siódmej trzydzieści, i jak najprawdziwsze tornado zrzuciła ze mnie kołdrę, porozsuwała zasłony, otworzyła okna i rzuciła czymś we mnie.
- Auć? - jęknęłam, a ona złapała mnie za rękę i sprowadziła do pozycji siedzącej. - Dlaczego mi to robisz?
- Twoja mama wychodzi za mąż za... - tu zerknęła na zegar. - ...pięć godzin i trzydzieści minut. Wybacz mi skarbie za szczerość, ale wyglądasz koszmarnie. Musimy Cię dokładnie wyszorować, wydepilować, umalować i uczesać... - wyliczała.
- To brzmi bardzo groźnie. - powiedziałam z udawanym przerażeniem, ale mimo to zwlokłam się z łóżka i podążyłam za nią na dół. Kiedy ona przyrządzała dla nas śniadanie, ja poszłam wziąć prysznic i umyć włosy, którymi moja przyjaciółka miała się za chwilę zająć.
Mój relaksujący pobyt w łazience, przerwało dobijanie się do drzwi przez Alexa, więc chcąc nie chcąc, musiałam wyjść. Noel czekała już na mnie z krzesłem na środku salonu i wszystkimi swoimi szpargałami, które specjalnie zabrała z pracy.
- Dobrze jest mieszkać pod jednym dachem z kosmetyczką i fryzjerką w jednym. Ja to się umiem ustawić. - oznajmiłam, a ona wyszczerzyła zęby i usadowiła mnie na krześle. Gdy ona zajmowała się moimi paznokciami u nóg, ja jadłam przepyszne tosty z dżemem i popijałam to pomarańczowym sokiem. Starałam się nie przypominać sobie o moim chłopaku, który całkowicie mnie olał, tylko cieszyłam się tym, co mam. Czyli dobrym śniadaniem, pięknym domem, cudownymi widokami za oknem... Moim bratem chodzącym po domu jedynie w samych bokserkach, mimo iż mówiłam, mu, że ma się ubrać, bo nie wypada aby paradował tak przed dwoma kobietami... Wszystko będzie dobrze. Muszę tylko pamiętać o głębokich wdechach i wydechach.
- Dobrze, kochanie. To teraz zamknij oczy, zabieram się za twoją buźkę. - Noel spięła moje mokre włosy na czubku głowy, a ja oddałam się przyjemnością, które mi zafundowała.
Półtorej godziny później stanęłam przed lustrem gotowa do wyjścia. Miałam na sobie moją nową sukienkę w kolorze bordowym, sięgającą nieco poza kolano. Gdy tylko ją zobaczyłam na wystawie, zauroczył mnie jej dekolt w serduszko i odkryte plecy. Założyłam do niej beżowe platformy i złotą kolię, którą dostałam kiedyś od babci. Noel pokręciła moje włosy i upięła je z jednej strony wsuwkami, natomiast makijażem podkreśliła moje zielone oczy i nadała ładnego kształtu moim ustom.
- Wow. - usłyszałam cichy szept i odwróciłam się do drzwi, gdzie Charlie opierał się o ich framugę, ubrany w czarny smoking. - Wyglądasz zjawiskowo. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Oczywiście, że tak, w końcu to ja ją wystroiłam. - odparła Noel i całą trójką się roześmialiśmy. Charlie podszedł do mnie i podał mi swoje ramię.
- Można? - zapytał, a ja kiwnęłam głową i w jego towarzystwie wsiadłam do samochodu, gdzie po chwili zjawił się również Alex. Ostatni raz pomachaliśmy Noel, która żegnała nas z Muffinem w rękach, i zniknęliśmy za rogiem.

Kiedy wysiadłam z samochodu Charliego i ujrzałam ten wielki ogród, w którym miał odbyć się ślub, po prostu oniemiałam. On nie był wielki. On był ogromny. Trawa była idealnie, równiutko przystrzyżona, podobnie jak wszelkie krzewy i żywopłoty. Na samym środku znajdował się wielki, biały namiot z parkietem do tańca i stolikami dla gości. Dookoła niego znajdowały się ozdobne fontanny i bukiety kwiatów. Tuż za altaną w której miała odbyć się ceremonia zaślubin, było przepiękne jezioro, którego połyskiwało w południowym słońcu. Pierwsi goście krzątali się już po ogrodzie, wśród nich dostrzegłam kilku członków mojej rodziny, jednak większość była mi nieznana. Zapewne to jacyś znajomi mamy, bądź też znane osobistości, o których zaproszenie z pewnością zadbała.
- Ashley? - usłyszałam znajomy głos, który przyprawił mnie o szybsze bicie serca i zamarłam. 



Przepraszam za długą nieobecność i dziękuję, że nadal tu na mnie czekacie! :*

Mam nowego laptopa, który niestety jeszcze nie posiada photoshopa, więc jeśli chodzi o szablon, to wszystkie musimy uzbroić się w cierpliwość ;)


ZAPRASZAM NA MOJE OPOWIADANIE O NEYMARZE:
wattpad ---> KLIK!
Szablon by Devon